Drzwi jak z horroru i schody typu inwestorskiego
Dawno nie pisałem a o zdjęciach nie mówię. Nie było za bardzo o czym więc i nie pisałem. Zapewne nie interesuje Was (tak zresztą jak i mnie), że mi deszcz rynnami leci, bo albo leci (jak macie rynny) albo nie i już.
Winko otwarte ( bułgar, rocznik 2003, wytrawne, przeszmuglowane) więc i wena jest, żeby coś tam skrobnąć :)
Najpierw najważniejsze dwie rzeczy :
SCHODY :
Pewnie każde z Was wie czym grozi i jak niewygodne jest bieganie po drabinie w te i spowrotem więc postanowiłem sklecić jakieś prowizoryczne schody. Przede wszystkim ze względu na szanowną małżonkę, która miała obawy przed wchodzeniem i Anię, która bardzo chciała wreszcie zobaczyć swój przyszły pokój.
Schody mają już ok. miesiąca i wszyscy są zadowoleni. Majstry to się nawet śmieli, że takie schody odwaliłem, że mi je gratis polakierują i już zostaną.
A oto i one. Schody sosnowe lite typu inwestorskiego :
Wczoraj wreszcie zapadła decyzja. Bardzo ważna decyzja. W naszym tarocie chcemy mieć drzwi :). Wprawdzie podobają Nam się takie w okolcy 1500 PLN ale narazie zadowoliliśmy się takimi za 200, z czego lwią część budżetu pożarła wkrętarka bliżej nieznanej firmy. Od wczoraj męczyłem się kleciłem i bluźniłem pod nosem. Przez pół dnia męczyłem się i nic mi się w suporku nie chciało trzymać. Zdruzgotany porażką pojechałem na kawę (przy okazji otrzymałem winko, rocznik 2003, bułgar, wytrawny szmuglowany, smaczny). Późnym wieczorem dowiedziałem się, że niepotrzebnie się męczyłem bo starych drzwi w rodzinie mamy na kopy, mądrzejszy o porady starych nie-stolarzy i bogatszy o skrzydło drzwiowe z samego rana przystąpiłem do kontrataku. Przeciwnik chyba nie sądził, że tak szybko podniosę się po porażce bo po dwóch godzinach mieliśmy drzwi. Stare, brudne, małe i wyglądające jak rekwizyt z filmu "Dom tysiąca ciał" ale własne i śnieg już nie straszny.
DRZWI DO PIEKŁA lub WROTA APOKALIPSY :
W tak zwanym zwiszencajcie lub jak kto woli międzyczasie wraz z małżonką (tak tak, odkąd mamy schody lubi sobie wskoczyć na poddasze) rozpięliśmy sznurki między krokwiami żeby wełna na ocieplenie nie dotykała bezpośrednio deskowania. Robota nużąca, mało ciężka i zasadniczo z zerowymi kosztami. Ot taki przerywnik na budowie :
A teraz moi drodzy zapraszam na małą wycieczkę po odmętach mego poddasza. Zaproponowałbym winko (rocznik 2003, bułgar, smaczne, szmuglowane, coraz bardziej wytrawne i wesołe), ale cóż ostał się jeden lampionik tylko a tu w gardle sucho od tego pisania..
Pokój córci, największy skarb w rodzinie, więc i pokój największy, dla zainteresowanych - tak mamy już zainstalowane różne punkty świetlne, nie chcą działać. Mówią, że dlatego, że przyłącze nie gotowe, ale na prądzie od teściów śmiga i ogólnie jest wesoło
Teraz nasza alkowa, choć może lepiej sypialnia. Alkowa kojarzy mi się z alkoholem a tego nie pijam (wyjątkowo winko, najlepiej bułgar, rocznik 2003, szmuglowany, wesoły, wytrawny i zdrowy nie jak te wódy z Czech).
W tej wnęce będzie miejsce nocnego spoczynku.
Łóżka wprawdzie jeszcze nie mamy ale jest krzesło jakby ktoś bardzo by chciał. No i wieszak, także garderobę też już można powiedzieć mamy wydzieloną.
Łazienka z widokiem na gwiazdy.
Jak widzicie mamy już w łazience podstawowe sanitariaty więc i ręce można umyć i do szafki coś schować.
To w sumie koniec już mej wycieczki, zrobimy zatem jeszcze malutką rundkę wokół domku i pozwolę sobie pochwalić się kominem. Mnie się podoba.
Żegnam Was zatem moi Mili machając Wam na pożegnanie lewą ręką gdyż w prawej trzymam pusty kieliszek, po ściankach którego spływają ostatnie krople winka (... rocznik 2003, bułgar .....), zresztą Wy już dobrze wiecie jakie.