Coś się dzieje na budowie
Dość długo panował u Nas zastój na placu budowy i w portfelach :P
Sytuacja zdecydowanie poprawiła się pod koniec kwietnia za sprawką mojego hm... prateścia :). Równy ów chłop założył w czasach układu Warszawskiego książeczkę mieszkaniową. Dzięki temu skończymy w tym roku dachem.
Właśnie jutro odpieczętujemy pierwszą paletę bloczków, które tak dumnie przez ponad pół roku nosiły miano "ściana instant".
W związku z tym kilka dni wolnego, dobry szpadel i w kilka dni zrobiliśmy (całą rodziną, żeby nie było) dość spore postępy na placu boju.
Na pierwszy ogień poszedł kabel - znane Wam już 5*10. U mnie wyszło tego 35 metrów. Wykopu jakieś 30 metrów. Kopanie oczywiście metodą ręczną przedsiębiernązasięrzutną.
W połowie wykopu stanąłem przed ważnym zadaniem. Szukałem odpowiedzi na pytanie. I szukałem. I nie mogłem odnaleźć. Może Wy drodzy blogowicze potraficie wyręczyć mnie w tym arcytrudnym zadaniu i wytłumaczyć mojej Ani, która pyta :
"TATA, A JAK GŁĘBOKO TRZEBA KOPAĆ ŻEBY TEN PRĄD SIĘ POJAWIŁ ??"
Ja doszedłem do około 75 cm. Mało ktoś krzyknie. Może, ale teren podnosimy o jakieś 20-30 cm. Więc na moje w sam raz. Fotorelacja ? A proszę. Tylko, żeby nie było, ja też trochę kopałem :)
Etap drugi - KANALIZACJA
Skoro Majstry wchodzą od jutra, trzeba było wyciągnąć kanalizację poza obrys przyszłego tarasu. Niby nic a dwa dni roboty dla laika. Nie będę opisywał jak ciężko miałem podkuwając fundament. Nie będę Wam się chwalił jak to kazałem żonce na sucho wciskać rury fi160 i nie będę pisał ile razy jeździłem po brakujące elementy układanki. Efekt jest i to się liczy. Rura, którą autor zdjęcia przedstawił na pierwszym planie symbolizuje wzrost gospodarczy oraz odrodzenie i mimo, iż wielu krytyków zgodnie twierdzi, iż zdjęcie przesycone jest zbędnym erotyzmem i symboliką fallistyczną to podobno to zdjęcie jest zdecydowanym faworytem tegorocznego WORLDPRESS PHOTO. Dla ciekawskich - tak to moja prywatna rewizja :)